niedziela, 27 lipca 2014

Wet & wild

Przepływałam z jednego końca mojego basenu na drugi, korzystając ze wspaniałych promieni słońca. Bardzo podobały mi się wakacje. Uwielbiałam duszne dni, w czasie których mogłam niesamowicie się opalić po czym wskoczyć do basenu dla ochłody. Miałam na sobie nowe, czarne bikini i cieszyłam się życiem. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Justina Biebera, mojego sąsiada, stojącego bez koszulki na swoim ganku. Zawsze uważałam go za niemożliwie seksownego. Rozmawialiśmy kilka razy, ale nigdy nie byliśmy sobie blisko. Wyglądało to tak, jakby zaraz miał skoczyć do swojego basenu i popływać, ale wcześniej dostrzegł mnie i pomachał. Uśmiechnęłam się.

-Hej Erica - zawołał.

-Może byś do mnie dołączył? Jestem samotna. - odkrzyknęłam, bezwstydnie z nim flirtując

Chwile to rozważał.
-Dlaczego nie. Możemy zarówno pływać samodzielnie albo razem. - powiedział.

-To ostatnie brzmi na większą zabawę. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego.

-Zaraz tam będę- powiedział.

Spotkaliśmy się wcześniej kilka razy i filtrowaliśmy jak szaleni, ale nigdy do niczego tak naprawdę nie doszło. Nie widywałam go często. On był nastoletnim łamaczem serca, a ja dziewczyną z sąsiedztwa. Zamknęłam na chwilę oczy, czekając na przyjście Justina, co powinno zająć mu mniej niż minutę. Właśnie brałam kolejną dawkę promieni, kiedy nagle zostałam zalana wodą. Krzyknęłam. Spojrzałam na Justina, który wskoczył do basenu na bombę i wysłałam mu wzrok pełen złości. On tylko się zaśmiał.

-No co, nie spodziewałaś się, że zmokniesz w basenie? No proszę Cię. - zażartował i poprawił włosy.

-Wolałabym się opalić i zmoczyć się kiedy ja zdecyduje, a nie Ty. - stwierdziłam, ocierając twarz z wody.

-Przykro mi. - powiedział, podpływając w moją stronę. Zniknął pod wodą i od razu wiedziałam, że to nie zwiastuje niczego dobrego. Rozejrzałam się wokół, ale nie mogłam go znaleźć. Zanim się zorientowałam, podpłynął i wciągnął mnie pod wodę. Od razu wypłynęłam na powierzchnię i wzięłam głęboki wdech, gorączkowo poszukując sprawcy. Kiedy go zauważyłam, spojrzałam na niego ostro.

-No a teraz zniszczyłeś moje włosy kretynie!- krzyknęłam.

Justin zaczął się śmiać, a ja nie mogłam już dłużej udawać gniewu i także zaczęłam się śmiać. Otarłam twarz i zachichotałam.

-Wyglądasz pięknie bez względu na to! - powiedział. Popatrzyłam na niego. To był zupełnie nowy poziom otwartego flirtu, do którego jeszcze nigdy wcześniej nie doszliśmy. Wpatrywałam się w doskonałości Justina. Jego wyrzeźbiony abs, jego muskularne ramiona i jego anielska twarz. Uśmiechnęłam się.

-Nie jest tak źle, Bieber. Dla nastoletniego łamacza serc, mam na myśli. - dokuczyłam.

-Co to ma znaczyć? - wyzwał mnie.

-Oh, nic, ale czy wyglądanie jak pieprzony Bóg Seksu to nie jest część Twojego charakteru czy coś? - zapytałam z sarkazmem.

-Cieszę się, że tak uważasz- uniósł brew - Erica, znasz mnie od lat. Pływałaś w tym basenie i ogarniałaś mnie każdego lata odkąd skończyliśmy dziesięć lat. Powiedz mi, że nie byłem gorący. - rzucił wyzwanie.

-Dobrze, zawsze byłeś wspaniały, to jest w Twoich szalonych genach. -przyznałam. Uśmiechnął się a jego oczy powędrowały na moje piersi, które bezwstydnie zakrywał skąpy strój, który kupiłam tylko po to, żeby leżeć w nim na leżaku z nadzieją, że złapie jego wzrok.

-Ty też ładnie wyrosłaś. - zauważył, znowu patrząc mi w oczy. Zawsze miałam ładne cycki, nie żeby się chwalić.

-Więc zauważyłeś. - powiedziałam.

-Tak, zauważyłem, a tak przy okazji to przydałyby Ci się nowe zasłony w oknach Twojej sypialni.- powiedział z uśmieszkiem. Nasze pokoje były usytuowane naprzeciwko siebie. Niedawno moje zasłony się pobrudziły, więc je zdjęłam, ale przebierałam się tylko wtedy, kiedy miałam pewność, że nikt mnie nie widzi, albo tylko tak myślałam.

-Słucham?- zapytałam.

-Można zobaczyć wszystko w Twoim pokoju, a rano, kiedy się spieszysz, czasem zapominasz, że nie masz zasłon. - zachichotał. To było przerażające.

-Co Ty jesteś jakimś chorym podglądaczem? - zapytałam, a moja twarz zaczerwieniła się z zażenowania.

-Nie chciałem tego wszystkiego widzieć, nie siedziałem i nie gapiłem się w Twoje okno, Erica, to był czysty przypadek. - odpowiedział.

Jeszcze bardziej się zarumieniłam.

-Nie wstydź się, nigdy nie powiedziałem, że nie podobało mi się to co widziałem.

-Przestań mnie podglądać, Ty zboczeńcu - wypaliłam.

-Podoba Ci sie to - powiedział jak zarozumiały drań, którym był. Tak, podobało mi się to. Cholera.

-Wiem dlaczego ubrałaś ten seksowny, nowy kostium kąpielowy i wyszłaś w nim na zewnątrz. Bo chciałeś, żebym Cię zobaczył - podpłynął do mnie tak blisko, że nasze twarze dzieliły centymetry.

-Może po prostu lubię pływać - zakwestionowałam - I czemu w ogóle pofatygowałeś się, żeby wyjść na zewnątrz?-stwierdziłam.

-Może lubię oglądać seksowne stroje kąpielowe - odpowiedział.

Patrzyliśmy na siebie przez chwilę.

-Kochasz mnie - szepnął, przysuwając swoją twarz jeszcze bliżej.

-Nie - starałam się zaprzeczyć.

-Pragniesz mnie - powiedział, delikatnie dotykając swoimi wargami moje.

-N-nie - jęknęłam, próbując skłamać.

-Przestań siebie okłamywać, Erico. - powiedział, przyciagajac mnie do pocałunku. Kochałam go. Kochałam go od lat. Pragnęłam go. Pogłębiłam nasz pocałunek i owinęłam ramiona wokół jego szyi

-Mówiłem -uśmiechnął się złośliwie.

-Zamknij się i mnie pocałuj, Bieber. - powiedziałam, wciągając go do kolejnego pocałunku. Jego język dotknął moich ust, błagając o wejście, na co mu pozwoliłam i nasze języki tańczyły, walcząc o dominacje. Wyglądało na to, że Justin wygrywał. Zawsze musiał wygrywać, był bardzo konkurencyjny. Jednak mnie to nie obchodziło; chciałam tylko jego.

Ręce Justina wędrowały po moim ciele, a moje robiły to samo. Jego dłoń znalazła moją pierś i zaczął ją pieścić przez materiał bikini. Uniosłam klatkę piersiową kochając mieć z nim kontakt i potrzebując jeszcze więcej. Jęknęłam w zachęcie, a moje biodra mimowolnie otarły się o jego. Justin też jęknął, kiedy nawiązaliśmy ten kontakt.

-Nie masz pojęcia od jak dawna tego chciałem, chciałem Ciebie, Erica. - powiedział w tym samym czasie, kiedy jego ręce znalazły mój tyłek i ścisnął ją mocno.

Czułam wybrzuszenie w jego kąpielówkach przyciśnięte do mojego prawie nagiego ciała i znów jęknęłam, zachęcając go kolejnym namiętnym pocałunkiem.

Rozpięłam górę od bikini i pozwoliłam jej spaść. Wyrzuciłam ją na bok i od razu zatonęła w wodzie, ale mnie to już w ogóle nie obchodziło. Justin pocierał moje nagie piersi a jego kutas usztywnił się jeszcze bardziej. Stałam się już naprawdę pobudzona i to czego najbardziej pragnęłam to był Justin.

-Boże Justin, po prostu mnie pieprz. - zażądałam. On już nie potrzebował dalszej zachęty.

Zsunął moje majtki i pozwolił im zatonąć. Poczułam jak chłodna woda uderzyła w mój wrażliwy obszar i prawie się w tym zatraciłam. Justin wyciągnął rękę i przetarł moją wrażliwą łechtaczkę. Jęknęłam pod jego dotykiem. Pochyliłam się  i zdjęłam jego kostium kąpielowy, odsłaniając pod wodą twardego penisa. Justin musnął mnie nim i oboje syknęliśmy z przyjemności.

-Nie więcej, Justin. Mówię poważnie, pieprz mnie. Teraz.- zażądałam, chwytając jego penisa i mocno go ściskając, aby udowodnić moje słowa. Jęknął.

-Wiedziałem, że mnie pragnęłaś. - usmiechnął się. Spojrzałam na niego. Popchnął mnie pod ścianę basenu i przycisnął mnie do niej. Przygniótł mnie swoim ciałem i zaatakował namiętnym pocałunkiem, po czym wszedł we mnie. Praktycznie nie dał mi czasu na dostosowanie się, bo od razu wyciągnął ze mnie swojego kolegę i po chwili znów wrócił. Jęknęłam, bo w końcu był we mnie.

-Jesteś piękna- szepnął mi do ucha, kiedy poruszał się we mnie, całując mnie ostro. Oparł się dłońmi o basen po dwóch moich stronach, pracując, aby wypełnić mnie przyjemnością. Przybliżyłam sie do niego, a moje ręce wędrowały po całym jego ciele. Nasze ruchy były namiętne i ostre, kiedy on uderzał we mnie raz po raz. Zaczęłam krzyczeć jego imię w ekstazie. A on szeptał moje. Jego ruchy stały się rozlazłe i pchał mocniej, sapiąc i przedzierając sie przeze mnie władczo. Czułam, że mój orgazm się zbliżał, a moje ścianki zaciskały się na nim. Dojeżdżał nasze orgazmy, poruszając się jeszcze we mnie, aż także doszedł we mnie. Złapał mnie i trzymał przez chwile, po czym wyciągnął penisa i pozwolił mi odsunąć się od niego.

-Oh, kurwa. już na zawsze pokocham pływanie- powiedział, szukając swoich spodenek. 

-Pływajmy razem już częściej - powiedziałam, wyszłam naga z basenu i sięgnęłam po ręcznik.

-Zgadzam sie- uśmiechnął się.

____________________________________________________________

Hej, hej.
Przed Wami druga tłumaczka :) na początku chciałam przeprosić za lekkie opóźnienie, ale wiecie....wakacje i tak dalej :p następne będą na czas. Ten rodział był szybki i .....intensywny haha musicie to przyznać.
Mam nadzieje, że nasza "współpraca" będzie niesamowita, tak bardzo jak wy :)
ps. za wszystkie błędy mocno przepraszam.  ily
"Dajmy sie ponieść naszej cudownej wyobraźni"

                                                                                                                                                Julia.

sobota, 12 lipca 2014

HEARTBREAK HOTEL

Adres oryginału : KLIK 


- Justin, jak to możliwe, że znów się zgubiliśmy? Przysięgam, nigdy kurwa więcej nie będziesz nas nigdzie wiózł - zarzekał się Trey. Reszta chłopaków zaśmiała się, a James klepnął mnie w ramię.
Widzicie, ci goście to moi tancerze, a my wracaliśmy do domu z długiej i wyczerpującej trasy, która właśnie się zakończyła. Nie chciałem zostać w tour busie ani minuty dłużej, dlatego ubłagałem managera, żeby podrzucił mi samochód do Arizony, bo właśnie tam odbywał się ostatni koncert. Wreszcie wracaliśmy do Kalifornii, wracaliśmy do naszych dziewczyn! Zarumieniłem się na samą myśl.
- Ile jeszcze? - burknął James, wgryzając się w kanapkę z szynką i serem; doskonale czułem jej zapach. Świadomy, że to z mojej winy jeszcze nie byliśmy w domu, nie odezwałem się na temat łamania zakazu odnośnie jedzenia w moim samochodzie. W innych okolicznościach już dawno by wyleciał, oczywiście razem z kanapką.
Aiden, siedzący obok mnie, spojrzał na mapę.
- Trochę mniej, niż czterdzieści minut.
Siedzący z tyłu zaczęli wiwatować.
 Już prawie byliśmy na miejscu, już prawie trzymałem Monicę w ramionach... Trzymałem i ściskałem, ugniatałem, głaskałem, dotykałem... Właśnie tego teraz było mi trzeba. Nie, żebym nie lubił być w trasie, czy na scenie. Kochałem to, w sumie od tak dawna to właśnie koncertowe życie było moim głównym życiem. Nic jednak nie równało się z widokiem ukochanych osób.
Niebo przybierało coraz ciemniejszą barwę, dlatego włączyłem światła w samochodzie. Droga była pusta.
- Justin, skręć tu. Mapa mówi, żebyśmy pojechali tędy - rozkazał Aiden.
- Jesteś pewny? - zawahałem się. - Znaki pokazują, że powinniśmy jechać prosto przez następne dziesięć mil.
- Taaa, ale mapa mówi, żeby zjechać tutaj.
Zrobiłem, co mi kazał. Włączyłem kierunkowskaz i skręciłem w zakurzoną drogę. Dobrze, że wcześniej włączyłem światła, w innym przypadku nic bym nie widział. Ciemność była głęboka, nieprzenikniona, jak czarna mgła. Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Nie chciałem skończyć w rowie, czy coś. Spokój, właśnie tego było mi trzeba.
- Yo, Bieber, myślę, że ta droga prowadzi donikąd - burknął Trey.
- No, lepiej zawróć - dodał James.
- Zawróciłbym, ale nie ma na to miejsca. Za wąsko i za ciemno, zaraz się okaże, że wylądujemy w rowie. Musimy jechać dalej.
Więc kontynuowaliśmy jazdę przez następną milę, czy coś koło tego, kiedy samochód zaczął wydawać z siebie dziwne kliknięcia i klapnięcia.
 - Co się dzieje? - głos Aidena brzmiał niemal histerycznie.
- Nie wiem - odparłem. Sekundę później dało się słyszeć głośny hałas, a samochód zatrzymał się. Spod maski buchnęły kłęby dymu - auto padło na amen.
- Kurwa, Justin, o co chodzi?! - Trey nie krył zdenerwowania.
- Nie wiem, Trey - wysyczałem. - Przecież dopiero co go kupiłem.
Trey rzucił się na tylną kanapę, zasłaniając twarz dłońmi.
- Nie panikujmy, ej. Zadzwonię do Moniki i może ona nas stąd odbierze - starałem się załagodzić sytuację, wybierając numer dziewczyny. - Hej Mon, tu Justin. Słuchaj, jesteśmy z chłopakami w drodze do domu, ale auto padło na jakiejś ścieżce dojazdowej. Możesz zorganizować nam jakąś pomoc? Co? Ja mam to zrobić? Nie znam nawet numeru! Proszę, kochanie, zrób to dla mnie. Kocham cię. Będziemy tu... Halo? Halo? - odsunąłem telefon od twarzy. - Chyba zasięg też padł.
- Ej, patrzcie - zawołał James. Wszyscy spojrzeliśmy w kierunku, który pokazywał - po prawej stronie znajdował się wiktoriański dom z mrugającym na czerwono napisem "HOTEL".
- Może jednak nie mamy takiego pecha - parsknął Aiden. Wszyscy się uśmiechnęliśmy, jednak mój uśmiech szybko zniknął.
- Czekajcie chwilę, chyba znam to miejsce. Z poprzednią dziewczyną byłem w podobnym hotelu i przez to ze mną zerwała, chyba nie chcę tu iść - potrząsnąłem głową. - Może uda się znaleźć coś innego.
Znów przekręciłem kluczyk w stacyjce, lewą stopą naciskając nerwowo na pedał sprzęgła.
 - Ale Justin, jeśli nie chcemy spędzić nocy w ciemności, licząc na Bóg wie co, chyba lepiej iść się wyspać w łóżku, hm? - powiedział błagalnym głosem Trey, wysiadając z samochodu. Za nim wysiadł James. Obydwoje wzięli z bagażnika swoje bagaże, po czym skierowali się w stronę hotelu. Westchnąłem ciężko, otwierając drzwi od samochodu. Wcale mi się to nie uśmiechało.
Kiedy weszliśmy z Aidenem do budynku, poczułem dreszcze. Coś wydawało się być ewidentnie nie tak. Trey już stał przy recepcjonistce, więc skierowaliśmy się do nich. Dziewczyna była piękna. Miała długie, czerwone włosy pasujące do czerwonego uniformu, który nosiła. Na piersi miała przypiętą plakietkę z imieniem Sefra. Jej palce były szczupłe, a paznokcie długie i pomalowane na kolor krwistej czerwieni. Może to był jej ulubiony kolor? Ale wtedy nasze spojrzenia się spotkały i zamarłem. Jej oczy były zupełnie czarne; miałem wrażenie, że czai się w nich coś mrocznego. Spuściłem wzrok i pozwoliłem Trey'owi załatwić nocleg dla nas.
- Witajcie w waszym przeznaczeniu* - powiedziała Sefra.
- Przepraszam? - Trey zmarszczył brwi i zaczął się cofać.
- Jeju, przepraszam. Kwitną, miałam na myśli, że kwiaty kwitną* - sprostowała z uśmiechem.
- Oh - mruknął Trey. - Potrzebujemy czterech pokoi.
- Oczywiście - odparła, dzwoniąc dzwonkiem. Przywołała tym samym kolejną kobietę. Ona również była ubrana na czerwono, ale jej włosy były czarne. Na jej plakietce widniało imię Sue.
Sue wzięła nasze bagaże i zaczęła wchodzić po schodach.
- Em, proszę pani? - chrząknął Aiden. - Możemy sami je wnieść.
- Nonsens - oburzyła się Sefra. - Jesteście gośćmi. Musicie czuć się komfortowo - uśmiechnęła się dziwnie. Odniosłem wrażenie, jakby razem z Sue mnie znały.
Szliśmy za czarnowłosą na górę do naszych pokoi. Światło na korytarzu świeciło tak nieznacznie, jakby w ogóle go nie było. Każdy nasz krok powodował jęczący odgłos paneli. Ile lat miał ten budynek? Chyba nie chciałem tego wiedzieć.
W końcu dotarliśmy na samą górę. Sue pokazała najpierw pokój dla Treya, potem dla Jamesa, następnie dla Aidena. Byłem ostatni. Sue szła do samego końca korytarza, wskazując mi ostatni pokój. Pomyślałem, że może powiniem dać jej jakiś napiwek, ale nim zdążyłem wyjąć portfel, kobieta wyciągnęła w moją stronę rękę w geście 'stop', mówiąc:
-  Żadnych napiwków... Póki co.
Uniosłem brwi ze zdziwieniem. Sue odwróciła się na pięcie i odeszła, kołysząc biodrami na prawo i lewo. Wzruszyłem ramionami i po prostu otworzyłem drzwi za pomocą klucza, który dostałem.
Już miałem wejść, kiedy zauważyłem, że drzwi od sąsiedniego pokoju są uchylone i wpatruje się we mnie para błyszczących, niebieskich oczu. Kiedy ich właściciel zorientował się, że go widzę, zatrzasnął drzwi. Co to było? Dziwne, huh. Machnąłem na to ręką.
Wszedłem i zamknąłem drzwi za sobą. Pokój był piękny, mógł być jedynie trochę większy. Wysoka lampa stała w rogu, tuż za fotelem. Zasłony w kolorze kawy z mlekiem były zasłonięte. Nie wiedziałem tylko, co to za wzór na nich, może jakaś abstrakcja? Nieważne, byłem zbyt zmęczony, żeby się nad tym zastanawiać.
Otworzyłem szafkę, w której był schowany telewizor, i włączyłem go. Wziąłem pilota i zacząłem przełączać kanały, ale nie było ich tak wiele. Zatrzymałem się na wiadomościach. Nienawidziłem ich, zawsze zawierały w sobie pełno przygnębiających wydarzeń. Nacisnąłem przycisk wyciszenia.
Byłem naprawdę wyczerpany. Zdjąłem buty i rzuciłem je w kąt, koszulkę i spodnie zawiesiłem na oparciu fotela. Już chciałem położyć się do łóżka, kiedy zorientowałem się, że coś było nie tak. Ktoś już był w moim łóżku. Twarze tych osób były przykryta prześcieradłem, więc nie znałem tożsamości. Może to któryś z chłopaków chciał zrobić mi mało śmieszny żart?
 Podszedłem na palcach, starając się wciąż zatrzymać dla siebie element niespodzianki, obawiam się jednak, że walące serce zdradzało moją obecność. Szarpnąłem za prześcieradło, a uśmiech, który pojawił się na myśl o Trey'u, Aidenie czy Jamesie robiących mi nieudany żart, zniknął. W moim łóżku leżały dwie dziewczyny, ubrane jedynie w koronkowe, niemal nieistniejące, majtki i biustonosze. Gwałtownie się odsunąłem.
- Przepraszam! Ja... Ja nie wiedziałem, że ten pokój był zajęty. Może recepcjonistka się pomyliła - jąkałem się, czując jednocześnie, że moja twarz oblewa się szkarłatem.
 - Sefra nigdy się nie myli - powiedziała jedna z nich, ta z ciemniejszą skórą i włosami w kolorze ciemnego brązu. Zaczęła bawić się kokardkami przy biustonoszu. Zaschło mi w gardle.
Druga z nich, blada blondynka z pieprzykiem nad ustami, podeszła do mnie.
- To jest miejsce, w którym chce znaleźć się każdy prawdziwy mężczyzna - szepnęła mi na ucho, jednocześnie wodząc palcem po moich ustach, następnie zjechała ręką na moją nagą klatkę piersiową. - Powiedziałeś, żebyśmy się tu spotkali.
Jej usta były niebezpiecznie blisko moich. Czułem jej zapach, mieszanka wanilii, wiśni i seksu. Gwałtownie odsunąłem się od niej, uderzając plecami o ścianę.
- Chwila, z nikim się tu nie umawiałem. To musi być przypadek, pomyliłyście mnie z kimś - bełkotałem szybko. Kurwa, czy to właśnie nie było ucieleśnieniem męskich fantazji, żeby znaleźć się z dwiema seksownymi dziewczynami w pokoju hotelowym? Ale nie chciałem tego, przypomniałem sobie o Monice.
Dziewczyna z ciemnymi włosami wstała z łóżka i podeszła do mnie, stając tuż obok blondynki. Spojrzały na siebie, po czym zaczęły się całować. Nie jakieś tam buziaki, tylko prawdziwy francuski pocałunek, jakby były kochankami. Widziałem ich złączone języki. Zarumieniłem się i odwróciłem wzrok. Wtedy rozległ się dźwięk dzwonka. Dziewczyny też go usłyszały, bo przestały się całować i popatrzyły na mnie. Po ich ustach błąkał się diabelski uśmiech.
To był mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni spodni i odebrałem. Monica.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe.
- Cześć kochanie...
- Justin, znalazłam kogoś do pomocy, ale przyjedzie dopiero rano - powiedziała. Opadłem na ziemię. Obie dziewczyny momentalnie do mnie podeszły.
- Dobrze, poczekamy. Dzięki za wszystko.
Ciemnowłosa zaczęła delikatnie podgryzać mnie w ucho. Rozpraszała mnie. Druga uklęknęła za mną i zaczęła gładzić mnie po całym ciele. Jej dłonie głaskały moją klatkę, moje sutki. I nagle znalazły się na mięśniach brzucha. To było takie zajebiste... Ciemnowłosa zaczęła całować mnie po szyi.
- Przestań - jęknąłem.
- Przestań co? - odparła Monica. Zdążyłem już o niej zapomnieć.
- Nic, skarbie - urwałem, chcąc wymyślić jakąś wymówkę. - Nie mogę się doczekać, aż jutro cię zobaczę.
Dłonie blondynki już nie znajdowały się na moim brzuchu. Teraz zajmowała się moim kroczem. Wsunęła rękę w bokserki, głaszcząc mojego penisa. Złapała go delikatnie, co spowodowało, że jęknąłem przeciągle.
- Justin, masz tam kogoś?
- Nie, misiu, nie - odruchowo znów jęknąłem, po czym odepchnąłem od siebie blondynkę. Wstałem szybko, odsuwając się od dziewczyn. Obie zachichotały głośno.
- Masz, nie kłam. Wiedziałam. Słyszałam wasze ciężkie oddechy w słuchawce, ty idioto - warknęła.
- Nie, źle to odbierasz - zaprotestowałem.
- Wszyscy jesteście tacy sami, wiedziałam. Nigdy się nie zmienicie. Sam sobie radź, Justin. To koniec.
- Monica, czekaj - ale w słuchawce rozległ się dźwięk zakończonego połączenia. Serce rozpadło mi się na kawałki, a w klatce piersiowej ewidentnie czułem ciężar.
- To była twoja dziewczyna? Słowo kluczowe "była"? - ciemnowłosa zachichotała, a po chwili dołączyła do niej ta druga.
- Wyjazd mi stąd! - wrzasnąłem.
- Aw, nie bądź taki wściekły. Mogła do nas dołączyć, jesli chciała - i znów zachichotały.
- POWIEDZIAŁEM WYNOCHA! - krzyknąłem znów. Spojrzały na siebie, a potem się uśmiechnęły. Ten paskudny uśmieszek, sprawiający, że czułem jakby mnie znały. Zatrząsłem się ze strachu.
- Zaraz wrócimy - powiedziała ciemnowłosa, po czym ruszyły w stronę drzwi.
- Chcę zobaczyć co masz w bokserkach - dodała blondynka oblizując wargi, nim wyszły. Szybko podbiegłem do drzwi i zamknąłem je na zamek. Rzuciłem się na łóżko i uroniłem kilka łez.
Nadzieja umarła. To uczucie ciążyło mi w piersi jak kowadło. Miałem wrażenie, że ucieka ze mnie powietrze. Usiadłem na łóżku i starałem się oddychać normalnie. Wdech, wydech, wdech, wydech.  Co miałem teraz zrobić? Monica myśli, że ją zdradzam, więc ze mną zrywa. I z tego powodu nikt nie przyjedzie naprawić auta, utknęliśmy. Chłopcy, prawie o nich zapomniałem. Musiałem zobaczyć co z nimi. Pośpiesznie się ubrałem i wyszedłem z pokoju.
Pobiegłem korytarzem, chcąc zobaczyć co u Treya. Waliłem w drzwi jakieś dziesięć razy, nim otworzył. Nie miał na sobie koszulki, a spodnie były opuszczone do kostek.
- Em, co tu się dzieje? - zapytałem, unosząc brew.
- A na co wygląda? - uchylił drzwi, żebym zobaczył dwie dziewczyny siedzące na jego łóżku i machające do mnie.
- Trey, co ty robisz?! - warknąłem. - Ledwo zacząłeś się spotykać z Jessicą, a już pieprzysz dwie szmaty?!
- Czego Jess nie widzi, to jej nie zaboli - Trey uśmiechnął się lubieżnie, nim zatrzasnął mi drzwi przed twarzą.
Zacząłem wściekle walić pięściami w drzwi.
- Trey, musimy stąd uciekać i znaleźć pomoc. Musimy stąd iść, nie pasujemy tutaj!
Nie odpowiedział.
Przeszedłem więc do następnych drzwi, za którymi mieszkał James. Miałem tylko nadzieję, że nie robi tego, co Trey. Została mi tylko nadzieja, ale i ona umierała. Kopałem, uderzałem pięściami, waliłem w jego drzwi, nie obchodziło mnie to. Musieliśmy się stąd wydostać.
- Idź sobie, Justin - warknął James zza zamkniętych drzwi.
- James, musimy stąd iść. To nie miejsce dla nas, proszę posłuchaj mnie, wszystko wyjaśnię ci później!
- Wiesz, jeśli chcesz, to on może do nas dołączyć - dobiegł mnie kobiecy głos.
- Ta, im więcej tym lepiej - dodał drugi.
- Nie, jak zwykle spieprzy nastrój - przerwał im James.
- James, chodźmy, naprawde musimy stąd uciekać. One cię zniszczą, pomyśl o Abby - jęknąłem.
 Ale James odkrzyknął niemal natychmiast:
- Pieprzyć Abby!
Czując, że nic tu nie zdziałam, odsunąłem się od jego pokoju. Tonąłem w morzu bólu i rozpaczy, dosłownie.
 Ale był tu ktoś jeszcze - Aiden. On nigdy by mnie nie zostawił, prawda? Podszedłem do jego drzwi i już miałem uderzyć w nie pięścią, kiedy zorientowałem się, że złość mi nie pomoże. Dlatego też zapukałem.
- Tak? - zapytał głos Aidena zza drzwi.
- Aiden, proszę posłuchaj. To miejsce nie jest bezpieczne, coś tu się dzieje i musimy stąd iść. Próbowałem rozmawiać z Treyem i Jamesem, ale nie słuchali. Aiden, proszę...
Starałem się zostać silny, ale koncówka mojej wypowiedzi brzmiała żałośnie.
Aiden nie odpowiedział.
- Aiden? - przytknąłem ucho do drzwi. Usłyszałem ciężki oddech, kobiecy jęk, a chwilę później jęk sprężyn łóżka.
- Aiden, proszę cię! - krzyknąłem.
Nic.
Wycofałem się i puściłem biegem do swojego pokoju. Wewnątrz dosłownie płonąłem z powodu wkurwienia i bezsilności. Byłem pewien, że jeśli dziewczyny wróciły do mojego pokoju, to jestem w stanie je zabić. Zniszczyły moje życie. Niszczyły życia moich przyjaciół.
Już miałem otwierać drzwi, kiedy znów poczułem na sobie spojrzenie. Odwróciłem się, by ujrzeć ponownie tę samą parę niebieskich oczu, gapiących się na mnie przez szparę w drzwiach.
- Nie ma sensu - powiedział człowiek zza drzwi. Jego głos był zmęczony, należał do starszego człowieka.
Podszedłem do niego.
- Proszę, proszę pomóż mi i moim kumplom. Musimy się stąd wydostać.
 - Nnnnnnmmm hmmmm... - mogłem się założyć, że potrząsnął głową. - To niemożliwe. Piętnaście lat starałem się stąd wydostać, ale to na nic. Stąd nie ma ucieczki.
- Wracaj do łóżka, kochanie - przerwał nam damski głos z jego pokoju.
Wycofałem się do swojego pokoju. Otworzyłem nerwowo drzwi, po czym chwyciłem za walizkę. Wybiegłem z pokoju, chcąc jak najszybciej wydostać się z tego przeklętego hotelu.
Sefra stała przy swoim biurku.
 - Odchodzisz? - zapytała, a ten przeraźliwy uśmieszek zdawał się być przyklejony do jej twarzy.
- Tak! Kurwa, nie prowadzicie hotelu, to jakiś pieprzony burdel - cedziłem słowa.
Dziewczyna po prostu się roześmiała.
- Jedyne, co robią wasze dziewczyny, to oddzielają chłopaków od ich ukochanych. To nie jest normalnie i nie chcę brać w tym udziału. Do pieprzonego niezobaczenia - ruszyłem w stronę schodów, kiedy poczułem ręce na swoich ramionach. Upuściłem walizkę.
- Co ty wyprawiasz?! - spojrzałem przez ramię i zamarłem. Sefra, Sue, dwie dziewczyny z mojego pokoju i około dziesięciu innych szarpało mnie za ramiona, nadgarstki, biodra, chcąc zatrzymać mnie w hotelu. Czułem ręce nawet na kostkach.
- Odpieprzcie się, głupie harpie!
A one wybuchnęły śmiechem. Zareagowałem cóż, jak ciota, ale nie mogłem nic poradzić na łzy płynące po policzkach. Było mi strasznie z powodu Moniki. Kobiety w tym czasie zdążyły rozerwać moją koszulkę, odsłaniając nagi tors. Jakieś ręce sunęły wzdłuż mojego brzucha, odpinając pasek i zdejmując mi spodnie.
- Nikt nie ucieknie z Heartbreak Hotel - głos Sefry był syczący, jakby miała jakieś wężowe korzenie.
Szew na bokserkach pękał. Czułem szarpanie za bieliznę, więc odruchowo zasłoniłem penisa.
Przegrywałem. Utknąłem w pułapce. Brakowało mi sił, a one wciąż szarpały. Poślizgnąłem się, uderzając głową o drewnianą podłogę. Twarz zalała się krwią, gorąca maź zalała mi oczy i usta. Doskonale czułem jej słono-miedziany smak.
- Boże, po prostu dajcie mi odejść - błagałem.
Ale ich uściski nie zelżały. Wciągnęły mnie do środka. Zamknąłem oczy. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, był dźwięk zatrzaskujących się drzwi.

* Sefra powiedziała 'Welcome to your DOOM, a doom oznacza przeznaczenie. Chwilę później poprawiła się, że chodziło jej o BLOOM, czyli kwitnięcie, co ma sens, jeśli chodzi o dalszą część jej tłumaczenia - myślała o kwitnących kwiatach ;)

♥♥♥

średnio erotyczne, ale pomyślałam, że dobre na początek, bo jest takie... metaforyczne haha. tak, jak lokatorki Heartbreak Hotel nie chciały wypuścić Justina, tak ja was stąd nie wypuszczę i będziemy razem zaczytywać się w opisach jego seksualnych podbojów ]:->
jeszcze tylko wyjaśnię, w razie, gdyby ktoś nie zrozumiał - ten blog to zbiór tłumaczeń erotycznych one - shotów. tłumaczenia, więc ani ja, ani druga tłumaczka, nie odpowiadamy za treści w nich zawarte, no i również nie jesteśmy autorkami :) erotycznych, więc oczywiście, że będzie seks, i może być przemoc, i może być niecenzuralnie, więc ludzie poniżej 18 roku życia muszą pamiętać, że czytają na własną odpowiedzialność :D no i jeszcze one - shoty, czyli opowiadania jednorozdziałowe. każda nowa notka dotyczy innych bohaterów - oczywiście Justin występuje we wszystkich, ale w każdym tak jakby jest inna osobą... pokrętne to, ale mam nadzieję, że rozumiecie.
no to by było na tyle, do następnego!

Lilith