{T/I - Twoje Imię}
Ty i Justin bawicie się w chowanego z Jazzy i Jaxonem.
Uciszyłam Jazzy i Jaxona, mając nadzieje, że się uspokoją i Justin nas nie znajdzie.
Tej dwójce uroczych dzieci udało się uspokoić chichoty, przykładając sobie do ust rączki.
-Ok, widzę Justina....nie wydajcie żadnego dźwięku - przestrzegłam ich, zerkając przez małą dziurkę.
Ja, Jazzy i Jaxon chowaliśmy się w szafie, która była na końcu korytarza i jeżeli dobrze znałam Justina, to on dokładnie wiedział, że właśnie to miejsce wybraliśmy.
Widziałam jak na twarzy Justina krążył diabelski uśmieszek, kiedy rozglądał się po pomieszczeniu.
-Wiem, że się tutaj ukrywacie! Wyjdźcie, wyjdźcie gdziekolwiek jesteście! - zaśpiewał i zachichotał do siebie, uważając to wszystko za zabawne.
Zagryzłam język, starając się nie zaśmiać i wydać naszej kryjówki.
-Myślisz, że Bieber nas znajdzie? - wyszeptała Jazzy, ciągnąc mnie za spodnie i uśmiechając się jak głupia.
Odwróciłam się do niej i pokręciłam głową.
-Nie. Mam nadzieje, że nie, skarbie - także wyszeptałam.
Zajrzałam z powrotem do dziurki i prawie nie umarłam na ataku serca. Głośno westchnęłam i odsunęłam o krok, zdziwiona jak to wszystko szybko się stało.
Jedno, brązowe oko Justina było przywarte do dziurki od drugiej strony, co cholernie mnie przestraszyło.
-Buu - powiedział Justin, uśmiechając się.
Otworzył drzwi, odkrywając dla swoich oczu trzy ciała, chowające się w szafie.
-Znalazłem was. - powiedział, najwidoczniej dumny z siebie, że dał rade to zrobić w kilka minut. Otworzył przed nami swoje ramiona, ciągle się uśmiechając.
Jazzy i Jaxon wybuchnęli śmiechem i podbiegli do Justina, mocno go przytulając.
-Znalazłeś nas! - Jazzy zapiszczała, śmiejąc sie.
-Sądze, że oszukiwałeś! - powiedział Jaxon, także się śmiejąc.
Justin nie przestawał chichotać, ale po chwili ich puścił. Odwrócił się do mnie i uniósł ramiona w moim kierunku.
-Nie będzie przytulaska od mojego skarba? - wydął wargi jak małe dziecko, przybliżając się do mnie. Wyprostowałam ręce, kiedy zetknął się z moim ciałem i mocno się przytuliliśmy.
-Przestraszyłeś mnie. - mruknęłam mu do ucha, kiedy dzieciaki uciekły do salonu.
-Aw, przepraszam, kochanie. Nie chciałem. - odsunął sie ode mnie lekko i złączył nasze usta.
Poszliśmy za dziećmi do salonu, jego wielka ręka znalazła drogę do mojej, mniejszej i zaplótł nasze palce.
-Ok, dzieciaki, czas do spania! - ogłosił Justin.
-Nie możemy jeszcze troszkę się pobawić? - zapytała Jazzy, marszcząc usta.
Justin pokręcił głową, uśmiechając się.
-Popatrz, kochanie. T/I ulula Cię dzisiaj do snu, ok? - Justin uklęknął przed dziewczynką. Jej zmarszczki przy ustach szybko zniknęły, a na ich miejsce wyszedł uśmiech.
-Ok, dobranoc Bieber - zachichotała i złapała mnie za wolną dłoń.
-Chodź T/I - powiedziała, wyciągając mnie z salonu.
-Ja wezmę Jaxona- odpowiedział Justin, puszczając moją rękę.
Odwróciłam się do Jazzy, która ziewała. Wzięłam ją na ręce i poszłam do jej sypialni.
Weszłam do jej pokoju i zaczęłam wędrowkę pomiędzy walającymi się zabawkami.
Położyłam Jazzy na jej małym łóżku dla księżniczek, przykryłam kołdrą i pocałowałam na dobranoc.
-Dobranoc, słońce. - zagruchałam, włączając jej nocną lampkę.
-T/I? - zapytała.
-Hm? - zanuciłam.
-Dlaczego Ty i Bieber zawsze się całujecie? - zapytała słabym głosem.
Poczułam jak różowieją mi policzki i popatrzyłam w dół z zakłopotaniem.
-Jazz, myśle, że powinnaś jego o to zapytać...- odpowiedziałam nieśmiało.
-Randkujecie ze sobą? - zapytała.
-Tak, Jazz. Spotykamy się. A teraz śpij, kochanie. Dobranoc. - uśmiechnęłam się.
-Kochasz go? - kontynuowała.
-Tak. Bardzo go kocham. A teraz zaśniesz juz, skarbie? - pochyliłam się nad nią, kiedy rozpromieniała uśmiechem.
Pokiwała głową i zamknęła oczy. Pocałowałam jej czoło, a ona zaczeła wiercić się w łóżku szukając wygodnej pozycji.
Zachichotałam i wyprostowałam się. Odwróciłam się, żeby wyjść z jej pokoju, ale zobaczyłam jakąś sylwetkę, która stała oparta o framugę drzwi.
Uśmiech Justina był wielki. Pokazał mi, żebym podeszła do niego bliżej.
Przybliżyłam się i uraczył mnie kolejnym uściskiem. Lekko pocałował mnie w czoło, głaszcząc moje włosy.
-Jak długo tutaj stałeś? - zapytałam, wtulając głowę w jego szyję i zaciągając się jego zapachem.
-Wystarczająco. Chodź do spania, kochanie. - powiedział, wychodząc ze mną z pokoju Jazzy i wchodząc do swojego, gdzie spaliśmy.
Justin i ja położyliśmy się na jego wielkim łózku, otulając się kołdrą. Ułożyłam się plecami do Justina i głośno oddychnęłam, zamykając oczy.
Poczułam mocne ramiona Justina, które przedarły się na moje biodra, przyciągając mnie bliżej do siebie. Pocałował mnie w tył szyi, co wysłało dreszcze do każdego zakątka mojego ciała.
Prawie już spałam, jednak usłyszałam jak wyszeptał mi coś do ucha.
-Też Cię kocham, skarbie.
~~~
Tak, słodkie, ale krótkie.
Przepraszam za wszystkie błędy :)
WŁĄCZAM KOMENTARZE, więc możecie się wykazać :D
ily
Julia